Dzisiaj wpis bardzo spontaniczny i nieplanowany. Kilka tygodni temu wyszłam ze szpitala, a właściwie transportem medycznym covidowym zostałam przewieziona do mieszkania celem odbycia dalszej izolacji. Tak, dopadł mnie koronawirus...
Liczyłam nieskromnie, że Covid-19 i tym razem jakoś mnie ominie i nie zachoruję na niego będąc w stanie błogosławionym. Przecież tak dobrze się trzymałam. Nie złapała mnie żadna fala mimo, iż tak naprawdę przez cały okres pandemii prowadziłam dość aktywny tryb życia - podróżowałam, chodziłam na zakupy, miałam kontakt z ludźmi z pracy i z interesantami, byłam na kilku imprezach okolicznościowych tych bardziej i tych mniej kameralnych, przemieszczałam się środkami komunikacji miejskiej, aż tu nagle...
Od rana pojechałam na pobranie krwi - podejrzenie cholestazy ciążowej (sporadyczne swędzenie stóp i dłoni oraz ciążowego brzucha, zbliżający się trzydziesty tydzień ciąży, podwyższony ALT). Wróciłam do domu i jakoś bez większego entuzjazmu zabrałam się za ogarnianie przestrzeni. Zrobiłam obiad jednak apetyt również nie powalał tego dnia na kolana. Usiadłam więc z laptopem na łóżku i zaczęłam nerwowo sprawdzać wyniki badań, a także analizować wynik z poprzedniego dnia informujący o lekkiej niedokrwistości. Psychika siadała od kilku dni - wizja cholestazy przerażała, a anemia ciążowa nie poprawiła mojego samopoczucia ani odrobinę. Zrobiłam przerwę na pietruszkowy koktajl, ot taka dawka witamin to z pewnością dobry pomysł w obecnej sytuacji! Popijając, poczułam ucisk w mostku jednak pomyślałam, że teraz, będąc w ciąży pewnie gdzieś na tej wysokości znajduje się mój żołądek. Odłożyłam laptopa i położyłam się pod kocem. W ciągu dosłownie przysłowiowych 'kilku minut' rozbolała mnie głowa, ból był nie do zniesienia, do tego poczułam rosnącą temperaturę. Wzięłam paracetamol oraz chłodną kąpiel ale nic, a nic nie było mi lepiej. Zdecydowałam się pojechać na Izbę Przyjęć i to była jedna z lepszych decyzji w ostatnim czasie.
Zostałam przyjęta bardzo szybko, USG wykonane, krew pobrana, wymaz również. Za wynikiem testu na covid czekałam od 22ej do 17ej następnego dnia (w weekendy zawsze trwa to dłużej). Z dzieckiem było w porządku toteż nie panikowałam i spokojnie czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Jeszcze tego samego dnia pojawiły się dreszcze, trzęsły mi się dłonie do tego stopnia, że miałam problem nalać sobie wody z dystrybutora. Myślałam, że to puszczający stres. Bardzo szybko zapchało mi również zatoki. I ten ból oczu - czułam się tak, jakbym właśnie dostała zapalenia spojówek. Węch i smak straciłam po kilku dniach od pierwszych objawów COVID-19 i niestety nie odzyskałam ich do dziś... .
Jakie są moje wrażenie z pobytu na Izolatorium? Do szpitala pojechałam świadomie, wiedziałam, że będąc w domu będę się niepotrzebnie zamartwiała tym bardziej, że moja psychika w ostatnich dniach nieźle szwankowała przez podejrzenie cholestazy. Na oddziale OCP - bo tam początkowo trafiłam zarówno położne jak i cały personel medyczny włącznie z lekarzami swoją pracę wykonywali w sposób bardzo rzetelny i profesjonalny. KTG miałam wykonywane kilka razy dziennie, do tego sprawdzanie pulsu maluszka detektorem, pomiary temperatury ciała oraz mojego ciśnienia bardzo mnie uspokajały. Po uzyskaniu pozytywnego testu zostałam przeniesiona do Izolatorium, o którym również złego słowa powiedzieć nie mogę. Poza powyższymi badaniami doszło jeszcze monitorowanie saturacji. W szpitalu podawaną miałam domięśniowo heparynę drobnocząsteczkową. Do tego 'przy okazji' wyleczyliśmy zapalenie pęcherza i infekcję, która nie dawała o sobie znać.
Post może lakoniczny ale opublikowałam go ponieważ chciałam dać Ci do zrozumienia, że nie warto się bać szpitali, że leżąc na oddziale zawsze Jesteś bezpieczniejsza niż w domu. Podejmij dobrą decyzję bo stres odgrywa tutaj kluczową rolę. I to nieprawda, że leżąc na izolatce Jesteś pozostawiona bez opieki i zdana na siebie, przynajmniej nie tam gdzie ja byłam.
pozdrawiam,
#matka
Serdecznie współczuję takiej niespodzianki, mam nadzieję że czujesz się lepiej. Dużo zdrowia, dbaj o siebie! <3
OdpowiedzUsuńtak , Covid pokonany :)
UsuńDziękuję :*
UsuńOjej, ale miałaś przeżycia. Najważniejsze, że Tobie i dzidziusiowi nic się nie stało. Trzymajcie się zdrowo!
OdpowiedzUsuńI am so sorry! Take care of yourself and your future baby.
OdpowiedzUsuńDobrze, że odbyło się bez większych komplikacji<3 Zdrówka dla Ciebie i Maluszka <3
OdpowiedzUsuńnie wiem co napisac zdrowka
OdpowiedzUsuńszczerze współczuję :(
OdpowiedzUsuńKurcze tyle wytrzymać i akurat teraz. Dobrze, że wszystko już ok. Dużo zdrówka dla Ciebie i maluszka :)
OdpowiedzUsuńDobrze że już jesteś zdrowa.
OdpowiedzUsuńoj tak, choć kaszel wciąż się utrzymuję no i ten brak węchu... :)
UsuńWażne, że wszystko dobrze się skończyło. Niestety ze smakiem i węchem mam kłopoty do dziś, ale u każdego to kwestia indywidualna (a minął już rok!) :P
OdpowiedzUsuńKochana Współczuję Ci tego, przez co musiałaś przyjść, ale najważniejsze, że już wszystko jest dobrze.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję problemów ze zdrówkiem ;/ dobrze że trafiłaś na dobrych medyków.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka która pracuje przy chorych na Covida mówi ze szpital to ostateczność tak samo SOR . Codzień widzi ludzkie dramaty i czuje bezradność . Ale w Twoim stanie to zrozumiałe ze pojechałaś. Dobrze wszystko już ok . Ja tez prześlesz wirusa i to bardzo złe .
OdpowiedzUsuńSorry za błędy 🤭
UsuńOjej współczuję. Dobrze, że wszystko skończyło się dobrze.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuje, ale cieszę się że wszystko dobrze się skończyło. Dużo zdrówka! :)
OdpowiedzUsuńDużo zdrówka!
Usuńwybacz że pytam ale byłaś szczepiona? Czy zachorowałaś mimo szczepienia?
OdpowiedzUsuńnie chciałam się szczepić przed/w trakcie ciąży ale leżały ze mną dziewczyny po szczepieniach i mam wrażanie że objawowo gorzej, nie neguję szczepień, po ciąży rozważam zaszczepienie :)
UsuńŻyczę Tobie i Maleństwu dużo zdrowia <3
OdpowiedzUsuńPrzesyłam moc uścisków <3
Dla Ciebie też wszystkiego co najlepsze, spokojnych Świąt.
UsuńDużo zdrówka. My przerabialiśmy covida juz z maluszkiem.
OdpowiedzUsuńi jak Maluszek?
UsuńU mnie też dzielnie przetrwałam ten ciężki czas, przeszłam okropnie na szczęście z małą wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńno to najważniejsze <3
UsuńNajważniejsze, że szybko zadziałałaś :) Z wirusami nie ma żartow i to nie tylko z covid. Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło.
OdpowiedzUsuńWspółczuję;( Życzę dużo zdrowia ;)
OdpowiedzUsuńPrzykra sprawa :( Życzę dużo zdrowia !
OdpowiedzUsuńWspółczuje tego całego stresu. Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie dobrze ♥
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wszystko dobrze. Znam wiele osób, które do tej pory trzymały się dzielnie, a tym razem poległy. Widać po prostu wszyscy musimy się z tym wirusem finalnie zmierzyć.
OdpowiedzUsuńBardzo przykra sytuacja, nie zazdroszczę :( Cieszę się, że pokonałaś nieprzyjaciela i ten stres już za Tobą!
OdpowiedzUsuńdużo zdrowia i siły dla Was! cholestazę miałam w czterech ciążach, i powiem ci, że to było straszne, ponieważ oprócz tego, że swędziały mnie bardzo dłonie i stopy to praktycznie całe ciało! niestety musiałam leżeć w szpitalu bo wyniki były złe ale dobra opieka i monitorowanie przebiegu ciąży skutkowały tym, że nasze dzieci urodziły się zdrowe.Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńMocne przeżycia, dużo zdrowia ❤
OdpowiedzUsuńOjjj tak, trzeci trymestr to u mnie jazda na krawędzi :)
UsuńZdrowia i wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam :)
UsuńNajważniejsze ze juz wszystko ok.... Wiesz co, człowiek się na słuchał i tych dobrych dobrych i złych rzeczy o szpitalach, za już sam nie wie w co ma wierzyc. Najważniejsze to dbać o siebie i rodziny cały czas nie tylko w obliczu choroby.zdrowia życzę i szybkiego rozwiązania.
OdpowiedzUsuńNormalne objawy, tyle tylko, że jest Was dwoje, więc na pewno martwisz się o dziecko. Życzę powrotu do zdrowia i pomyślnego rozwiązania !
OdpowiedzUsuń