Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemyślenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przemyślenia. Pokaż wszystkie posty
Zaraziłam się COVID-19 w trzecim trymestrze. Jakie objawy koronawirusa w ciąży? Moja historia i wrażenia z pobytu w izolatorium.

listopada 08, 2021

Zaraziłam się COVID-19 w trzecim trymestrze. Jakie objawy koronawirusa w ciąży? Moja historia i wrażenia z pobytu w izolatorium.


    Dzisiaj wpis bardzo spontaniczny i nieplanowany. Kilka tygodni temu wyszłam ze szpitala, a właściwie transportem medycznym covidowym zostałam przewieziona do mieszkania celem odbycia dalszej izolacji. Tak, dopadł mnie koronawirus...

    Liczyłam nieskromnie, że Covid-19 i tym razem jakoś mnie ominie i nie zachoruję na niego będąc w stanie błogosławionym. Przecież tak dobrze się trzymałam. Nie złapała mnie żadna fala mimo, iż tak naprawdę przez cały okres pandemii prowadziłam dość aktywny tryb życia - podróżowałam, chodziłam na zakupy, miałam kontakt z ludźmi z pracy i z interesantami, byłam na kilku imprezach okolicznościowych tych bardziej i tych mniej kameralnych, przemieszczałam się środkami komunikacji miejskiej, aż tu nagle...

Od rana pojechałam na pobranie krwi - podejrzenie cholestazy ciążowej (sporadyczne swędzenie stóp i dłoni oraz ciążowego brzucha, zbliżający się trzydziesty tydzień ciąży, podwyższony ALT). Wróciłam do domu i jakoś bez większego entuzjazmu zabrałam się za ogarnianie przestrzeni. Zrobiłam obiad jednak apetyt również nie powalał tego dnia na kolana. Usiadłam więc z laptopem na łóżku i zaczęłam nerwowo sprawdzać wyniki badań, a także analizować wynik z poprzedniego dnia informujący o lekkiej niedokrwistości. Psychika siadała od kilku dni - wizja cholestazy przerażała, a anemia ciążowa nie poprawiła mojego samopoczucia ani odrobinę. Zrobiłam przerwę na pietruszkowy koktajl, ot taka dawka witamin to z pewnością dobry pomysł w obecnej sytuacji! Popijając, poczułam ucisk w mostku jednak pomyślałam, że teraz, będąc w ciąży pewnie gdzieś na tej wysokości znajduje się mój żołądek. Odłożyłam laptopa i położyłam się pod kocem. W ciągu dosłownie przysłowiowych 'kilku minut' rozbolała mnie głowa, ból był nie do zniesienia, do tego poczułam rosnącą temperaturę. Wzięłam paracetamol oraz chłodną kąpiel ale nic, a nic nie było mi lepiej. Zdecydowałam się pojechać na Izbę Przyjęć i to była jedna z lepszych decyzji w ostatnim czasie.

Zostałam przyjęta bardzo szybko, USG wykonane, krew pobrana, wymaz również. Za wynikiem testu na covid czekałam od 22ej do 17ej następnego dnia (w weekendy zawsze trwa to dłużej). Z dzieckiem było w porządku toteż nie panikowałam i spokojnie czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Jeszcze tego samego dnia pojawiły się dreszcze, trzęsły mi się dłonie do tego stopnia, że miałam problem nalać sobie wody z dystrybutora. Myślałam, że to puszczający stres. Bardzo szybko zapchało mi również zatoki. I ten ból oczu - czułam się tak, jakbym właśnie dostała zapalenia spojówek. Węch i smak straciłam po kilku dniach od pierwszych objawów COVID-19 i niestety nie odzyskałam ich do dziś... .

Jakie są moje wrażenie z pobytu na Izolatorium? Do szpitala pojechałam świadomie, wiedziałam, że będąc w domu będę się niepotrzebnie zamartwiała tym bardziej, że moja psychika w ostatnich dniach nieźle szwankowała przez podejrzenie cholestazy. Na oddziale OCP - bo tam początkowo trafiłam zarówno położne jak i cały personel medyczny włącznie z lekarzami swoją pracę wykonywali w sposób bardzo rzetelny i profesjonalny. KTG miałam wykonywane kilka razy dziennie, do tego sprawdzanie pulsu maluszka detektorem, pomiary temperatury ciała oraz mojego ciśnienia bardzo mnie uspokajały. Po uzyskaniu pozytywnego testu zostałam przeniesiona do Izolatorium, o którym również złego słowa powiedzieć nie mogę. Poza powyższymi badaniami doszło jeszcze monitorowanie saturacji. W szpitalu podawaną miałam domięśniowo heparynę drobnocząsteczkową. Do tego 'przy okazji' wyleczyliśmy zapalenie pęcherza i infekcję, która nie dawała o sobie znać. 

Post może lakoniczny ale opublikowałam go ponieważ chciałam dać Ci do zrozumienia, że nie warto się bać szpitali, że leżąc na oddziale zawsze Jesteś bezpieczniejsza niż w domu. Podejmij dobrą decyzję bo stres odgrywa tutaj kluczową rolę. I to nieprawda, że leżąc na izolatce Jesteś pozostawiona bez opieki i zdana na siebie, przynajmniej nie tam gdzie ja byłam. 
pozdrawiam,
#matka


listopada 02, 2021

Czas oczekiwania na dziecko - nadrób zaległości i zajmij się tym co odkładałaś od bardzo dawna

Czas, w którym czekamy na narodziny dziecka to niewątpliwie idealny moment na skupienie się na sobie (pisałam o tym TUTAJ) ale i również na nadrobieniu wszelkich zaległości i wywiązaniu się z zobowiązań, które odkładałaś w nieskończoność. Już niedługo Twoje życie przewróci się do góry nogami, będzie Ci ciężko pogodzić realizację swoich planów z początkami macierzyństwa. Tak więc do roboty!

  • przegląd szafy

Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po przyjściu do domu z pracy ostatniego dnia przed L4 było wyrzucenie wszystkiego z szafy na środek pokoju. Porządkowanie tej przestrzeni zajęło mi dobre dwa tygodnie, ponieważ po pierwsze nie chciałam się zbyt mocno przemęczać, a po drugie wolałam upewnić się czy pozbycie się niektórych ubrań to na pewno dobre rozwiązanie (wolałam przespać się z tą decyzją, zastanowić się na spokojnie czy aby na pewno dana rzecz nie przyda mi się po porodzie, skonsultować się z przyjaciółką i poznać jej zdanie). Ubrania pogrupowałam na: zniszczone (do wyrzucenia), dobre ale nie w moim guście (na sprzedaż przez Vinted, dla znajomej), do zostawienia bo w moim stylu (głównie takie, które będą idealnie nadawały się do szafy kapsułowej, którą zamierzam stworzyć po urodzeniu dziecka), do noszenia teraz (luźniejsze bluzki i dresy, swetry na co dzień, T-shirty, które ewentualnie będę mogła pobrudzić olejkiem przeciwko rozstępom) i inne (piżamy, stroje kąpielowe, stroje na siłownie, odzież trekkingowa). Na co dzień pracuję w biurze, nie znajdziesz więc w mojej garderobie zbyt wielu sportowych ubrań. Teraz nie założę tych wszystkich eleganckich bluzek z kołnierzykami, a potem zobaczymy. Nie jestem w stanie przewidzieć czy od razu po porodzie wskoczę w xs i czy w ogóle tak się wydarzy. Tak jak wspominałam - moim celem jest capsule wardrobe więc na kompletowanie odpowiednich ubrań przyjdzie jeszcze czas. Podsumowując, w mojej szafie aktualnie znajduje się dosłownie 1/4 tego co miałam dotychczas i są to ubrania, które rzeczywiście lubię, w których dobrze się czuję i w których dobrze wyglądam. 

  • przegląd folderów ze zdjęciami
Temat, który odwlekam jak tylko mogę. Szczerze nienawidzę wybierać zdjęć do wywoływania, bawić się w tą całą segregację i ewentualne przycinanie. U mnie w rodzinie i zresztą nie tylko w rodzinie ale również wśród znajomych jest taki trend, że ciąża to dobry czas na tworzenie albumów ślubnych i wywoływanie pamiątkowych zdjęć dla bliskich. W ciążę zaszłam prawie rok po ślubie ale obowiązek raczej mnie nie minie. W najbliższych dniach mam nadzieję, że zmotywuję się do działania i usiądę z dyskiem, pendrive'ami i laptopem. Zdjęcia zamówię przez Internet, tak jest najtaniej i najwygodniej. 

  • porządki kosmetyczne

W ciąży stawiam na minimalizm - po części dlatego, że nie chcę stosować zbędnej chemii i używać kosmetyków ze złożonymi składami, których nie jestem do końca pewna czy są bezpieczne, a po drugie - daję skórze odpocząć. Oczekując na dziecko postanowiłam przejrzeć swoje kosmetyczne zapasy - pod lupę poszła zarówno kolorówka, kosmetyki do pielęgnacji cery, ciała jak i włosów, a także lakiery i odżywki do paznokci oraz perfumy i wody toaletowe - jednym słowem wszystko co plątało się w kosmetyczkach, torebkach, szufladach w toaletce i w łazienkowych półkach. Tutaj również postawiłam na segregację. Przeterminowane produkty i takie, którym kończy się okres przydatności (tak tak, tuszu do rzęs używam trzy miesiące, a pomadki rok) wylądowały w koszu tak jak i nietrafione kosmetyki, których nie używam z uwagi na nie ten odcień czy typ cery. Odżywki i maski do włosów oraz balsamy do ciała, które już prawie są zużyte postawiłam na przedzie i sukcesywnie denkuję po to, żeby zrobić przestrzeń. Nieużywane perfumy i wody toaletowe podarowałam mamie, która ma taki sam gust jak ja, natomiast lakiery hybrydowe zabezpieczyłam i schowałam głęboko w szafie wraz z lampą UV - w ciąży paznokcie rosną mocne i zdrowe jak nigdy. Przygotowałam również kosmetyczkę do szpitala na wszelki wypadek.

  • zwrócenie uwagi na budżet/kontrola wydatków

Uwielbiam oszczędzać i choć co jakiś czas dopada mnie konsumpcjonizm lub kompulsywne kupowanie to staram się panować nad naszym domowym budżetem. Excel sprawdza się do tego idealnie - bardzo lubię rozpisywać wszystkie wydatki z podziałem na grupy: jedzenie w domu; jedzenie na mieście; chemia i detergenty; kosmetyki; odzież i wiele innych. To pozwala mi na utrzymanie w ryzach naszego budżetu i kontrolę na co wydajemy pieniądze. Analizując dany  okres czasu wiem, na czym mogę w przyszłości zaoszczędzić, a także stworzyć prognozę wydatków na najbliższe miesiące

  • porządki w dokumentach

Za tym również nie przepadam bo choć coraz więcej dokumentów takich jak dowody zakupu czy warunki polisy ubezpieczeniowej mamy w wersji pdf to wciąż papierologia rządzi i wychodzi niemalże z każdego kąta w naszym mieszkaniu. Warto w tym okresie zagospodarować sobie kilka dni na gruntowny przegląd dokumentów, wyników badań, certyfikatów ze szkoleń i kursów oraz wszystkiego co gromadziliście przez te wszystkie lata i założyć segregatory i teczki z dokładnym opisem zawartości. To sprawi, że w przyszłości unikniesz stresu i nie będziesz szukała przez pół dnia czegoś zastanawiając się 'gdzie i czy'. Uzupełnij również na bieżąco swoje CV, a jeśli chodzi wyniki badań diagnostycznych - zweryfikuj czy Ty i Twoi domownicy kontrolujecie swoje zdrowie systematycznie. 

        Poza tymi rzeczami zajęłam się również zmianą taryfy w banku, przedłużeniem kończącej się umowy telefonii komórkowej i wieloma innymi sprawami, które wisiały mi nad głową i na które brakowało mi czasu lub którymi nie mogłam się zająć z uwagi na pokrywające się godziny mojej pracy z godzinami urzędowania instytucji czy punktów obsługi. Zresztą sama wiesz jak jest.

pozdrawiam,
#matka


października 21, 2021

Z cyklu: Matce się też należy. Skorzystanie z usługi stylistki, analiza kolorystyczna i określenie typu urody.

        Post spontaniczny i na świeżo, bardzo świeżo, gdyż niespełna pół godziny temu z mojego mieszkania wyszła stylistka. Skorzystanie z usługi profesjonalnej analizy kolorystycznej chodziło za mną już od dłuższego czasu. Pomyślałam, że w związku z organizacją mojej szafy jak również faktem, że mój rozmiar 'nieco' uległ zmianie i za kilka miesięcy czekają mnie zakupy, poznanie mojego typu urody to wspaniały pomysł i inwestycja w siebie. 

        Matki często zapominają, że przede wszystkim są Kobietami. Ich wygląd nierzadko schodzi na dalszy plan. Przyodziane w dres snują się po domu pijąc zimną kawę. Jak będzie ze mną? To się okaże, jedno jest pewne - mój dres będzie miał odpowiedni kolor i uwodzicielsko podkreślał będzie moje spojrzenie. 
        Plusem analizy jest niewątpliwie fakt, że wykonujesz ją tylko raz w życiu. Co Ci to daje? Przede wszystkim zyskasz pewność siebie i nie jest to żaden wyświechtany frazes a szczera prawda. Do tej pory, nie potrafiłam sama określić w jakich kolorach jest mi do twarzy i jak powinnam "się nosić". Teraz już wiem i patrząc na część pozostawionych po porządkach w szafie ubrań, zastanawiam się dlaczego to sobie robiłam. Analiza kolorystyczna otworzyła mi oczy i bardzo szybko stało się dla mnie oczywistym jakie barwy pasują do mojego typu urody, a z jakich powinnam zrezygnować dla swojego dobra.
        Stylistka podczas spotkania przeanalizowała szereg kolorów dostawiając do mojej twarzy kolorowe chusty i określając tym samym czy jestem wiosną, latem, jesienią czy zimą. Każda pora roku oczywiście ma po trzy warianty więc jako amatorka nie potrafiłam sama zdecydować się na żadną z tych pór roku. Po analizie wszystko stało się prostsze, a zdobyte doświadczenie z pewnością w przyszłości pozwoli mi zapobiec nietrafionym zakupom i wpadkom ubraniowym. 

Korzystałaś z profesjonalnej analizy kolorystycznej? Chętnie dowiem się, czy Jesteś moją kolorystyczną siostrą. Ja jestem deep autumn. 
pozdrawiam,
#matka

października 17, 2021

Testowanie kosmetyków - jakim kosztem? Byłam kiedyś blogerką kosmetyczną...

        Zanim na świecie pojawi się mały Ignacy chciałabym dzielić się z Tobą również moimi przemyśleniami na inne tematy, niekoniecznie parentingowe. Pomyślałam, że to dobry czas, analiza tego wszystkiego co działo się w moim życiu przez ostatnie lata, moje spostrzeżenia i przeżycia, nad którymi ciężko będzie mi się pewnie rozwodzić w pierwszych miesiącach jak i nie latach macierzyństwa. 

        Dzisiaj przygotowałam więc krótki post dotyczący mojego bezmyślnego żonglowania kosmetykami. Jako była blogerka kosmetyczna muszę przyznać, że w ciągu mojej kilkuletniej blogowej przygody miałam okazję przetestować całe mnóstwo produktów, niestety również tych niekoniecznie dostowanych do mojej cery czy wieku. Teraz, z perspektywy czasu wiem, że nie powinnam była tego robić swojej twarzy - próbowałam wszystkiego. Kosmetyki trafiały w moje ręce w ramach współprac opartych na barterze, z polecenia innych blogerek czy jako nagrody za udział w konkursach - miałam naprawdę 'sporo szczęścia'. Sama również dużo kupowałam chcąc być na bieżąco z nowościami pojawiającymi się na sklepowych półkach. Bez sensu. 
        Właśnie stosowanie tych wszystkich produktów w dużej mierze doprowadziało do znacznego pogorszenia mojej cery. Łączyłam wówczas wszystkie możliwe składniki aktywne w kosmetykach, testując jednocześnie produkty zawierające w swoim składzie kwasy, retinole, witaminę C i inne cuda-wianki przyglądając się jak moja twarz wygląda coraz gorzej. Nabawiłam się ropnych wyprysków, podskórych grud i przeróżnych równie przesympatycznych wykwitów, z którymi (mimo iż minęło kilka lat) zmagam się do dziś. 
        Nie stworzyłam tego wpisu aby się wymądrzać ani nikogo oceniać, sama musiałam dojść do tego sama (nazwę to moimi błędami młodości) ale jeśli możesz - zastanów się nad tym choć przez chwilkę. Obserwuj swoją cerę i pamiętaj, że czasem mniej znaczy więcej. Doskonale wiem że popularność na blogosferze satysfakcjonuje i uzależnia, a kolejni kurierzy pukający do Twoich drzwi z przesyłkami reklamowymi wywołują uśmiech na twarzy i uszczęśliwiają niczym kawałek pysznego ciasta. Ale jakim kosztem...
pozdrawiam,
#matka

października 16, 2021

Czas oczekiwania na dziecko - skup się na sobie i na swoich potrzebach póki masz taką możliwość.

     Pomysł na wpis zrodził się w mojej głowie właściwie zanim jeszcze na poważnie podjęłam decyzję o założeniu bloga parentingowego. Jestem zwolenniczką wszelkiego rodzaju list i planowania, a karteczki 'to do' to moja specjalność. Uwielbiam organizować czas, jestem w tym naprawdę dobra. Bez planu działam bardzo chaotycznie i zapominam o większości spraw do załatwienia. Zapisuję nie tylko obowiązki ale również drobne przyjemności czy pomysły na obiad bądź prezent gwiazdkowy. W dzisiejszym poście przygotowałam wykaz zadań do zrealizowania, nad którymi warto się pochylić. 

  • nadrobienie książkowych zaległości, nie tylko tych parentingowych

Jeśli tak jak ja lubisz czytać książki ale zwyczajnie brakowało Ci na to dotychczas czasu, to jest ten moment!  Zrób przegląd swoich domowych zbiorów - zdziwisz się czego tam nie ma. Przeczytane książki możesz sprzedać i kupić nowe bądź wymienić na portalu społecznościowym lub olx - niech posłużą komuś innemu. Zorganizuj sobie niespieszne wyjście do  biblioteki miejskiej i przejrzyj książkowe nowości w sieci. 

  • usystematyzowanie wspomnień
Zbierasz bilety i wejściówki do muzeum kiedy Jesteś w podróży? A może kupujesz pocztówki lub magnesy z odwiedzonych przez Ciebie miejsc? Ja uwielbiam gromadzić wspomnienia ale nigdy nie mam czasu na ich organizację, wrzucam wszystko do jednego kartonu i tak sobie leży i czeka nie wiadomo na co. W najbliższym czasie zamierzam przysiąść do tematu, zajrzeć do tego misz-maszu i zrobić selekcję. Może jakiś album DIY?

  • Stworzenie playlist na różne okazje
Dawniej nie słuchałam tak często muzyki, no może oprócz okresu kiedy byłam zbuntowaną nastolatką z słuchawkami w uszach i z emo-grzywką. Teraz nie wyobrażam sobie gotowania bez melancholijnych dźwięków meloradia lub sprzątania bez eskowych przebojów, które sprawiają, że robota idzie jakby szybciej? Przygotowanie playlisty ulubionych utworów na spacer, do domowego SPA czy do samochodu na dłuższą podróż to naprawdę super sprawa. Polecam również szpitalną playlistę, serio mi to bardzo pomogło, kiedy trafiłam na kilka dni na obserwację, a na łóżku obok miałam chrapiącą koleżankę. 

  • Czas na hobby
Każda z nas ma jakąś pasję. Warto ją pielęgnować - jeśli oczywiście stan zdrowia i fakt, że Jesteś w ciąży na to pozwalają warto właśnie teraz znaleźć na to czas. Moją drugą miłością poza rodziną są kwiaty. Kocham rośliny doniczkowe, jestem w stanie obudzona w nocy wymienić z pamięci wszystkie nazwy kwiatów znajdujące się na moich parapetach w odpowiedniej kolejności, przesadzam rozsadzam i fotografuję każdy nowy liść, ba! ja je nawet liczę. 

  • urozmaicenie diety i weryfikacja dotychczasowych nawyków żywieniowych
Dieta przyszłej mamy musi być szczególnie zbilansowana, w końcu w naszym brzuchu mieszka mały głodomór, któremu musimy dostarczyć codzienną porcję witamin i minerałów, a także odpowiednią kaloryczność. Żeby mieć pogląd na swoje dotychczasowe menu warto przez kilka dni rozpisywać sobie wszystkie zjedzone posiłki. Wtedy łatwiej zweryfikować czy nasz jadłospis jest w porządku, czy jest dostatecznie urozmaicony i czy dostarcza nam wszystkiego czego nasz organizm potrzebuje. Może poeksperymentujesz w kuchni? Zaczniesz przygotowywać dla siebie i swojej rodziny koktajle owocowo-warzywne?

  • spacery

Aktywność fizyczna w ciąży jest równie ważna co zbilansowana dieta czy regeneracja organizmu, a na krótki spacer pozwolić sobie może większość przyszłych mam chociażby miałaby to być baaaardzo powolna wycieczka do najbliższego supermarketu po makaron. Jeśli stan zdrowia pozwala i lekarz nie widzi przeciwwskazań warto zarezerwować sobie kilkadziesiąt minut dziennie lub kilka razy w tygodniu. Jesienne spacery są szczególnie urokliwe no i to ukołysanie maluszka w brzuchu do snu - mój Ignacy tylko wtedy jest spokojny.  

  • spotkania z przyjaciółmi, odnowienie starych znajomości

i nie, nie mam na myśli tutaj urządzania hucznego baby shower, a zwyczajny wypad na kawę czy po prostu wymiana kilku wiadomości mailowych. W zabieganym świecie nie zawsze pamiętamy o swoich bliskich, nieplanowo zrywamy kontakty 'bo tak jakoś wyszło'. Odezwij się pierwsza, to nic nie kosztuje. 

A jak Twoje 'skupienie się na sobie' w tym wyjątkowym czasie?

CZĘŚĆ DRUGA WPISU KLIK

pozdrawiam,
#matka

października 14, 2021

Jestem w ciąży - cieszyć się czy jeszcze poczekać?

        Pomijając sam fakt, że wiadomość o ciąży pojawiła się niemal równolegle co zdiagnozowanie w moim organizmie choroby autoimmunologicznej jaką jest przewlekłe zapalenie tarczycy czyli Hashimoto muszę przyznać, że początki nie były łatwe. I nie, nie miałam mdłości, wymiotów ani wahań nastroju, które doprowadziłyby do separacji między mną, a ojcem mojego dziecka. 

    Problem chyba tkwił gdzieś głębiej. Kiedy na teście ciążowym zauważyłam dwie równiusieńkie kreski z góry zapowiedziałam mojemu mężowi, że nie może się cieszyć odbierając mu tym samym całą radość. Byłam tak zestresowana, że zamiast świętować truchlałam przez pierwsze kilkanaście tygodni czytając wciąż kolejne przypadki poronień i odrzucenia dziecka przez organizm matki. Ciągle powtarzałam sobie, że początki nie są pewne, że wszystko może się zdarzyć i że lepiej nie nastawiać się, że będzie dobrze. Guzik prawda! gdybym mogła cofnąć czas - nie zapisałabym się na te wszystkie grupy facebookowe o ciąży od samego początku a dopiero w trzecim, czwartym miesiącu ciąży, co więcej - z pewnością nie wstukiwałabym w Google fraz dot. patologii ciąży i przeróżnych komplikacji, a rzuciłabym laptop w kąt i poszła świętować z mężem przy świecach i dobrej kolacji (choć bez wina i sera pleśniowego to nie zawsze się udaje). Kupiłabym też najbardziej kiczowate śpiochy z napisem "cały tatusia świat", robiłabym zdjęcia brzucha, którego wówczas jeszcze wtedy zupełnie nie było choć ja dostrzegałam różnicę i obwieszczałabym dobrą nowinę całemu światu bez względu na to czy ten świat byłby zainteresowany czy też nie. 

        Podejście zmieniło się, kiedy na ekranie monitora zauważyłam dziecko, nie zarodek, nie fasolkę ale dziecko - dwie nóżki, dwie rączki, brzuszek, główkę i ten mały zadarty nosek. Od tamtej pory uspokoiłam się, co więcej zarówno mój stan psychiczny jak i fizyczny zmienił się diametralnie - miałam więcej energii, zaczęło się wicie gniazda, potrzeba rozmowy o przyszłości i przygotowywanie wyprawki. Od samego początku na USG dziecko okazało się chłopcem, choć ja miałam przeczucia, że to będzie dziewczynka, mieliśmy nawet wybrane już imię. Z imieniem dla chłopca nie było już tak łatwo, mieliśmy kilka faworytów, brzuch z tygodnia na tydzień nazywał się inaczej, a każde kolejne propozycje wydawały nam się coraz głupsze i bez sensu w związku z czym zostaliśmy przy pierwszym wybranym przez nas imieniu - Ignacy. 

    Obecnie jestem w 24 tygodniu ciąży, a aplikacja Preglife na moim smartfonie informuje, iż 58,9% drogi za nami. 

        Moje początki wyglądały tak, pewnie każda z nas przeżywa/przeżywała je na swój sposób o czym chętnie przeczytam i poznam Twój punkt widzenia. 

pozdrawiam,
#matka

Dlaczego tutaj jestem? Kilka słów na wstępie, a potem zobaczymy...

października 12, 2021

Dlaczego tutaj jestem? Kilka słów na wstępie, a potem zobaczymy...

hasztag matka

Witaj, Nie jestem dobra w zamieszczaniu postów powitalnych (to nie będzie moja pierwsza przygoda na blogosferze) ani w przedstawianiu się (zawsze tak bardzo skupiam się na poprawnym wymawianiu swojego imienia choć do najtrudniejszych nie należy, że nigdy nie pamiętam jak druga osoba ma na imię). Znam również siebie i wiem, że blog z upływem czasu będzie pewnie przybierał różne formy jak również zmieniała się będzie jego tematyka, niemniej jednak motywem przewodnim będzie macierzyństwo i wszystko co się z tym wiąże, a jak się okazuje wiąże się z tym bardzo wiele. 

Jestem tutaj, ponieważ spodziewam się dziecka. Oczekując na nowego członka rodziny postanowiłam, że założenie bloga będzie idealnym pomysłem, no bo ileż można oglądać w telewizji programy paradokumentalne? Żart. Lubię pisać, lubię recenzować i dzielić się swoimi spostrzeżeniami z ludźmi, którzy zmagają się tymi samymi problemami co ja. Bycie mamą z pewnością nie będzie bułką z masłem, samo przygotowywanie się do tej roli do najprostszych już nie należy więc domyślam się, że nie tylko ja zachodzę w głowę czy dam sobie radę i jak to naprawdę będzie wyglądało. 

Chcę stworzyć tutaj przestrzeń, w której poczujesz się swobodnie, przestrzeń, w której będziesz mogła komentować moje przemyślenia, jak również zadawać nurtujące Cię pytania. Zamierzam stworzyć cykl wpisów-recenzji poradników dla rodziców bo to aktualnie zajmuje mi większość czasu - lubię wiedzieć. Chcę także dzielić się z Tobą moimi doświadczeniami, obawami i spontanicznymi przygodami, których z pewnością nie zabraknie. Czy znajdziesz tutaj coś dla siebie? Mam taką nadzieję...

A i jeszcze jedno - nie jestem mistrzem w robieniu zdjęć, toteż jeśli na blogu zaczną się jakieś pojawiać to patrz na nie łaskawie 😏

Jeśli masz ochotę, zapraszam do kontaktu priv: hasztagmatka@gmail.com

pozdrawiam,
#matka

Copyright © hasztagmatka , Blogger